Wirtualne Muzeum Roku 2020 – cz. 1: #BLM

Od wielu miesięcy wszyscy powtarzają, że rok 2020 przejdzie do historii, i oto doczekaliśmy momentu, kiedy w końcu przeszedł. W powszechnej opinii rok ten był wyjątkowy dlatego, że wydarzyło się w nim wiele strasznych rzeczy. Według mnie natomiast kluczowe było raczej to, że przez ostatnie dwie dekady strasznych rzeczy w naszej części świata działo się wyjątkowo mało i stąd ten nagły szok, że jednak nie cała rzeczywistość jest przyjazna, wygodna, obita pluszem i utrzymywana w komfortowej temperaturze. 

Nie da się jednak ukryć, że był to rok z gatunku takich, co to wnukom będziemy opowiadać i z myślą o tym opowiadaniu zacząłem zawczasu przygotowywać sobie notatki. A potem pomyślałem, że zamiast notatek lepiej zrobić Wirtualne Muzeum Roku 2020 (WMR2020), bo jak się dobrze zakręcić, to może i dotacja z Ministerstwa Kultury wpadnie. 

A zatem, przywdziejcie mentalny odpowiednik tych fajnych filcowych kapci, w których za dzieciaka ślizgaliśmy się po muzealnych posadzkach, i zapraszam do zwiedzania. W każdym odcinku jeden eksponat. 

Numer eksponatu: 
1

Kategoria: 
Symbole

Opis fizyczny eksponatu: 
Litery BLM zapisane wersalikami i poprzedzone tym takim znaczkiem, co w nutach oznacza, że będzie pół tonu wyżej, a w internecie, że będzie coś trendy.

Rycina:

Komentarz kustosza:
Zaczynamy od eksponatu, który może nie jest najbardziej ikonicznym symbolem minionego roku, ale za to był najłatwiejszy do pozyskania. Hasztagi są bowiem dziedzictwem kultury niematerialnej i jako takich nie trzeba ich kupować, tylko wystarczy je sobie po prostu napisać. Uznałem zatem, że to dobry początek dla mojego niskobudżetowego muzeum. 

O samym ruchu Black Lives Matter, jak i ogólniej o napięciach rasowych w USA i ich dramatycznych skutkach, które mogliśmy oglądać przez większość minionego roku, powiedziano i napisano już bardzo wiele. Znakomita większość wypowiedzi, na które natrafiłem, należała do jednej z dwóch kategorii. Pierwsza to banały typu “rasizm jest zły”, “policja ma chronić, a nie zabijać” albo “plądrowanie sklepów nie naprawi świata”. Druga to kompletne bzdury, zaczynające się najczęściej od słów “Jest proste rozwiązanie tej sytuacji”. Sensowne teksty pisane przez ludzi znających się na rzeczy pojawiały się – mam wrażenie – wyjątkowo rzadko, nawet jak na standardy internetu. A ponieważ i ja nie jestem specjalistą od problematyki amerykańskich konfliktów na tle etnicznym, to oszczędzę państwu moich amatorskich analiz i dyletanckich dobrych rad. Jako samozwańczy kustosz WMR2020 chciałbym się jednak pochylić nad samym hasłem Black Lives Matter

Przede wszystkim, nawet pobieżna jego analiza wskazuje, że jest ono co najmniej nieprecyzyjne. To nie czarne, lecz afroamerykańskie życia się liczą. Ilekroć, włócząc się po sieci, zboczę z utartych szlaków YouTube’a i 9GAGa i zabłądzę na jakieś, dajmy na to, bbc.com/news/world/africa, zawsze zaskakuje mnie, ile tam się dzieje strasznych rzeczy, o których w Europie (prawie) nikt nie mówi, bo po prostu (prawie) nikogo one nie obchodzą. A przecież w samej tylko Nigerii jest pięć razy więcej Czarnych niż w USA.

Jak się nad tym chwilę zastanowić, to jednak niesamowite, jak bardzo nas, mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej, interesują wewnętrzne sprawy Stanów. Może i dni USA jako jedynego prawdziwego supermocarstwa na Ziemi są policzone, ale sfera ich wpływów kulturowych jest nieporównywalna z niczym innym. Listopadowa masakra w etiopskiej Mai-Kadrze czy chińskie obozy dla Ujgurów, jeśli nawet o nich usłyszeliśmy, pozostają w nierealnej krainie “gdzieś daleko”. Natomiast napięcia rasowe w USA odciskają niezatarte piętno na obszarach dla mojej banieczki społecznej kluczowych, takich jak Netflix czy Marvel Cinematic Universe. Ujgurowie? Kto to są Ujgurowie? Fringilla Vigo w nowym Wiedźminie jest czarna! 

Samo ukazywanie różnorodności etnicznej (i każdej innej) w filmach i telewizji (nazywane fachowo “reprezentacją”) wydaje mi się całkiem dobrym pomysłem. Zabawne jest jednak to, że reprezentacja ta niemal zawsze odzwierciedla społeczeństwo amerykańskie, nawet jeśli dzieje się w odległej galaktyce albo na pograniczu Redanii i Temerii. Większość obsady, z głównym bohaterem na czele, jest biała. Kilku Czarnych jest absolutnie koniecznych. Czasem można wepchnąć jakiegoś Latynosa lub – ale to już naprawdę rzadko – Azjatę. A jeśli w świecie przedstawionym mamy do tego różne rodzaje stworzeń humanoidalnych (typu elfy, trolle, kosmici), to w tych podgrupach również utrzymane zostają amerykańska proporcje. We wspomnianym Wiedźminie czarni ludzie żyją pośród białych ludzi, czarne elfy pośród białych elfów, a czarne driady pośród białych driad. Jakie zawirowania historyczne doprowadziły do tak nietypowego składu etnicznego wszystkich tych grup? Liczę, że kolejne sezony przyniosą odpowiedź. 

Na koniec jeszcze jedna osobista refleksja. Pisząc ten tekst wyjątkowo uważałem na słowa, cały czas mając z tyłu głowy obawę, że ktoś może się w nim dopatrzeć ukrytego rasizmu. Pisząc o Kościele Katolickim, gejach czy cyckach, nigdy nie bałem się, że ktoś oskarży mnie nietolerancję religijną, homofobię albo mizoginizm. Z czego to wynika? Ano z tego, że nie trzeba zaglądać na Kompostownię, żeby znać mój stosunek do katolików, mniejszości seksualnych i kobiet. Stykam się z nimi każdego dnia i to, jakie mam z nimi relacje jest nieporównywalnie ważniejsze niż to, co sobie tutaj piszę. Natomiast ostatni realny kontakt z czarnoskórym gościem miałem jakieś 12 lat temu, więc jeśli chcecie oceniać moje poglądy na kwestie rasowe (a przecież chcecie, wszyscy kochamy oceniać ), to jedynym materiałem dowodowym jest to, co mówię i piszę o sprawach za oceanem. Ostrożność jest zatem, nawet jeśli nie wskazana, to przynajmniej zrozumiała.

3 thoughts on “Wirtualne Muzeum Roku 2020 – cz. 1: #BLM

  1. Oooo, Panie Ładny!
    Internety rozmaite przestałam odwiedzać lata temu, a z bloga mi zostało tyle, że czasem dostaję złote maile w kategorii “powiadomienia”, że coś się pojawiło na kompostowni. I zawsze wchodzę. I wciąż, wciąż i wciąż podtrzymuję to, co już wielokrotnie pisałam: gdybym nie miała męża, to bym się z Panem wzięła i ożeniła. Choćby siłą. Bo mam wrażenie, że jakbyśmy poszli na kawę (styczeń miesiącem bez alkoholu), to byśmy się jakoś wzięli i dogadali, nawet w sprawie czarnych elfów i zielonych ludzików.
    Szuram kapciem z niecierpliwością.

    Liked by 1 person

  2. Gdyby nie moja żona to sam bym się z Wojtkiem wyszedł za mąż. A najgorzej, że gdyby nie mąż Taki Matkiej to bym się z nią ożenił od razu.

    Liked by 1 person

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s