Jak co roku stałem dziś w kolejce po tulipany od pań z zagranicznym, pobrzmiewającym cyrylicą, akcentem. Kolejka, jak co roku, długa, ale żebym się nie nudził, dobry los ustawił za mną dwóch niezawodnych wąsaczy Januszów, królów Stegien. Widać, że było pite, ale z umiarem. Stoją, czekają, umilają sobie czas rozmową.
– A dlaczego te kwiaty czerwone? Wiesz?
– Bo nie zielone.
– No właśnie. Ale to jest dowcip dla ludzi inteligentnych.
– Tak, nie każdemu można go opowiedzieć.
– Bo nie każdy zrozumie.
Chwila cichej zadumy nad tym, jak to wiele dobrych dowcipów się marnuje z braku właściwego audytorium.
– Zobacz, jak ona sprawnie ukręca te łodyżki. Zręczne ręce.
– O, to samo pomyślałem właśnie.
– Umiałaby się pobawić.
Chwila cichej zadumy nad tym, jak to pani kwiaciarka z zagranicznym akcentem umiałaby się pobawić.
– To co, bierzemy pięć czerwonych i po jednym białym?
– Ta, starczy, nie?
Chwila cichej zadumy nad tym, jak to czasami niewiele potrzeba.
Przychodzi moja kolej. Mówię, że dziewięć fioletowych i dziewięć kremowych. Janusze kiwają głowami.
– Ten to musi kochać…
Chwila cichej zadumy nad tym, jak to ja mocno kocham.
Moja miłość taka certyfikowana.
Kocham Pana, noż serioznie. Choć fioletowych nie lubię.
LikeLike
Milość bliźnich zawsze cieszy 🙂
Fioletowe były dla córki. Sama sobie wybrała.
LikeLike