Miniatura ósmomarcowa

Jak co roku stałem dziś w kolejce po tulipany od pań z zagranicznym, pobrzmiewającym cyrylicą, akcentem. Kolejka, jak co roku, długa, ale żebym się nie nudził, dobry los ustawił za mną dwóch niezawodnych wąsaczy Januszów, królów Stegien. Widać, że było pite, ale z umiarem. Stoją, czekają, umilają sobie czas rozmową.
– A dlaczego te kwiaty czerwone? Wiesz?
– Bo nie zielone.
– No właśnie. Ale to jest dowcip dla ludzi inteligentnych.
– Tak, nie każdemu można go opowiedzieć.
– Bo nie każdy zrozumie.
Chwila cichej zadumy nad tym, jak to wiele dobrych dowcipów się marnuje z braku właściwego audytorium.
– Zobacz, jak ona sprawnie ukręca te łodyżki. Zręczne ręce.
– O, to samo pomyślałem właśnie.
– Umiałaby się pobawić.
Chwila cichej zadumy nad tym, jak to pani kwiaciarka z zagranicznym akcentem umiałaby się pobawić.
– To co, bierzemy pięć czerwonych i po jednym białym?
– Ta, starczy, nie?
Chwila cichej zadumy nad tym, jak to czasami niewiele potrzeba.
Przychodzi moja kolej. Mówię, że dziewięć fioletowych i dziewięć kremowych. Janusze kiwają głowami.
– Ten to musi kochać…
Chwila cichej zadumy nad tym, jak to ja mocno kocham.

Moja miłość taka certyfikowana.

2 thoughts on “Miniatura ósmomarcowa

Leave a comment